Birdwatching nad Biebrzą – terapeutyczne właściwości obserwowania ptaków

Trzy ostatnie weekendy spędziliśmy z mężem oraz przyjaciółmi brodząc po rozlewiskach nad Biebrzą i obserwując bataliony, trzciniaki i rycyki. Wstawaliśmy przed świtem, zakładaliśmy gumiaki i chodziliśmy po bagnach z lornetką i aparatem fotograficznym. Wschód słońca nad rzeką, spotkanie z klempą i łoszakiem o czwartej nad ranem, wpatrywanie się przez lornetkę w wibrujące gardziołka i wsłuchiwanie się w wydobywające się z nich ptasie trele to dla mnie ostatnio najpiękniejsze wyciszenie, zakorzenienie w obecnej chwili i zachwyt nad światem.  

Biebrzańskiego bakcyla złapałam wiosną zeszłego roku i, jak mawia pan Rafał z pensjonatu, do którego jeździmy, jestem już biebrznięta 🙂 Bagno wciąga. 

Przeprawa przez Czerwone Bagno.

Batalion – symbol Biebrzańskiego Parku Narodowego

Nad Biebrzę tłumy ornitologów przyciągają w kwietniu i maju przeloty ptaków, głównie batalionów. Batalion stał się symbolem Biebrzańskiego Parku Narodowego. Tysiące okazów zatrzymują się w drodze do Skandynawii lub na Syberię, gdzie spędzają lato. U nas na przełomie kwietnia i maja odbywa się wspaniały spektakl tokowania tych zjawiskowych ptaków. W okresie godowym samcom wyrastają pod szyją piórka i tworzą przepiękne kryzy, moda na kryzy w XVI i XVII wieku została zainspirowana właśnie wyglądem godowego upierzenia batalionów. Przy tym każdy z osobników jest ubarwiony,\ inaczej, podobno królowa angielska wyznaczyła nagrodę za znalezienie dwóch samców w tych samym kolorze i do tej pory czeka na zwycięzcę. Bataliony nie jest trudno obserwować, wystarczy wstać wcześnie rano i jechać na Biały Grąd. Można tam spotkać ornitologów oraz pasjonatów z imponującymi obiektywami, niektórzy w szałasach czy czatowniach, czyli niewielkich namiotach w ochronnych barwach. Ale podobno najlepszą czatownią jest samochód, bataliony przed nim nie uciekają. Nasz sprawdził się w tej roli bardzo dobrze i chyba ten przydomek zostanie z nim na zawsze. Jakiś pierwotny pęd ku naturze wyciągał nas, mieszczuchy, z łóżek i gnał o świcie na  Biały Grąd. Urzekała nas cisza przerywana ptasim świergotem i szumem wiatru, zachmurzone stalowe niebo odbijające się w rozlewiskach i zapach mokrej ziemi. Magia, totalne wyciszenie i skupienie na  dreptających po drodze ptakach o długich, cienkich dzióbkach i nogach.  Wpatrywałam się w bataliony godzinami i rzeczywiście wśród tej ferii odcieni bieli, czerni, szarości, brązów i rudości nie dostrzegłam dwóch takich samych samców. Nagrody nie będzie.

Dlaczego na Czerwonym Bagnie czułam się jak królowa?

Czerwone Bagno jest najstarszą i najdzikszą częścią Biebrzańskiego Parku Narodowego. Szlaków jest kilka, większośc dostępnych tylko z przewodnikiem. Nasz ulubiony, pan Adam, wybrał dla nas najbardziej ekscytującą, ale zarazem najbardziej wymagającą, kilkugodzinną trasę, obejmującą takie atrakcje jak przeprawa przez bagno. Założylismy więc gumiaki i przez część szlaku brodziliśmy po kolana w błocie. I właśnie te gumiaki sprawiły, że czułam się jak królowa w Balmoral. A może jeszcze lepiej. Przeprawa przez Czerwone Bagno jest niezwykłym przeżyciem, oprócz tego, że trzeba skupić się na uważnym stąpaniu, by do gumiaków się nie nalało oraz żeby bagno nas wciągało tylko metaforycznie, to jeszcze raz po raz z trzcin dochodzą przeróżne odgłosy. Niektóre cudowne jak trele trzciniaka, którego obserwowaliśmy przez lornetkę i słuchaliśmy z zapartym tchem jego koncertu, ale były i lekko niepokojące. W zaroślach tuż obok nas najprawdopodobniej ukrył się łoś uciekający przed wilkiem, bo ich ślady obserwowaliśmy wcześniej przez całą drogę. Udało nam się też wypatrzyć niezwykle rzadkiego ptaka, czarnego bociana zrywającego się do lotu znad bagniska. A na gałęziach olbrzymiej sosny dostrzegłam pohukującego dudka. Każde takie odkrycie ma dla mnie metafizyczny charakter, niesie radość z odzyskanego kontaktu z naturą, ukojenie i poczucie, że jestem częścią tej wspaniałej energii wszechświata.

Biebrza i Narew z lotu ptaka.

Zen – kajakiem na Biały Grąd

Nadbiebrzańskie bagna i rozlewiska  penetrowaliśmy na wszystkie sposoby, także lecąc o wschodzie słońca nad Biebrzą i Narwią balonem. Pod nami po skutych cieniutką warstewką lodu bagnach biegały sarny i łosie, latały żurawie, bociany, żółciły się połacie kaczeńców. Było pięknie i magicznie. Ale mnie, miłośniczkę wszelkich akwenów, najbardziej zachwycił spływ kajakiem na Biały Grąd. Była pierwsza naprawdę ciepła majowa niedziela. Bilety do parku kupiliśmy wcześniej, gdyż w okresie lęgów istnieje limit, na Biały Grąd może wpłynąć tylko 25 osób dziennie. Wypłynęliśmy z Osowca i przez trzy godziny wiosłowania nie spotkaliśmy nikogo. Przy brzegu szumiały pokryte nieśmiało zielonymi listkami gałęzie wierzb. Na trzcinach kołysały się trzciniaki, podróżniczki i wodniczki, po rozlewiskach brodziły białe czaple, rycyki, żurawie i bociany, a nad nami przelatywały bekasy, gęsi i rybitwy. Początkowo próbowałam zidentyfikować poszczególne gatunki przy pomocy apki Birdnet, ale szybko zrozumiałam, że to niemożliwe. To była cała najwspanialsza symfonia, o wiele piękniejsze niż cisza. W połączeniu ze świeżą wiosenną zielenią i błękitnym niebem odbijającym się w tafli wody to był zen, mindfulness, tu i teraz, wszystko co najpiękniejsze, najdelikatniejsze i najspokojniejsze. Miejsce, do którego mogę wracać myślami w czasie medytacji.  

Kajakowy zen.

Jakie korzyści dla zdrowia i samopoczucia płyną z obserwowania ptaków?

Obserwowanie ptaków prócz czystej przyjemności niesie ze sobą wiele korzyści dla zdrowia, przede wszystkim jest to obcowanie z przyrodą. Zanurzenie się w niej, zatrzymanie, odkrywanie jej cudów przynosi ukojenie i resetuje nasze bombardowane nadmiarem bodźców zmysły. Wypatrując batalionów nad Biebrzą jesteśmy otoczeni rozlewiskami porośniętymi trzcinami, turzycą i kniecią błotną, dookoła lasy nasycające nasze oczy zielenią i dostarczające nam, mieszczuchom tlenu. To bardzo uspokaja, wycisza, obniża ciśnienie krwi i poziom hormonów stresu. 

Najpiękniejsze odgłosy natury, jakimi są ptasie trele mają zbawienny wpływ na nasze zdrowie psychiczne, łagodzą niepokój, depresję, sprawiają, że jesteśmy odprężeni, zrelaksowani i mamy lepszą koncentrację. Pozwalają odpocząć po męczącym i niszczącym nasz system nerwowy hałasie miasta. 

Obserwowanie ptaków ma wiele  wspólnego z medytacją. Aby wypatrzyć dudka czy zimorodka trzeba czekać w ciszy i skupieniu czasami długie godziny. W tym czasie możemy uspokoić rozbiegane myśli, wyciszyć emocje skupić się na oddechu. Praktykujemy również mindfulness, wypatrując wilgi czy trznadla zanurzamy się w teraźniejszości, nie ma czasu na rozpamiętywanie przeszłości lub martwienie się o przyszłość, tu i teraz, na bagnach, w lesie czy w zaroślach, z lornetką w dłoni skupiamy się na wypatrywaniu naszego wymarzonego okazu. 

Obserwowanie ptaków uczy nas też cierpliwości i odraczania gratyfikacji. Przy okazji nie tylko rozwijamy intelekt, zajmując się nowym hobby i poszerzając wiedzę, zwiększamy funkcje poznawcze naszego mózgu, opóźniamy jego degenerację.

Ćwiczymy również refleks. Według bressonowskiej koncepcji decydującego momentu zrobienie dobrego ujęcia np. zimorodkowi, który jest szybki i zwinny jak koliberek wymaga szybkiej reakcji, czujności umysłu i koordynacji ruchowej. 

Natura. Chyba wszystkie nasze cywilizacyjne przypadłości spowodowane są utratą kontaktu z matką Naturą. Wypatrywanie i obserwowanie tych skrzydlatych istot i słuchanie ich treli wśród budzącej się do życia zieleni jest dla mnie powrotem do ogrodu, z którego wyszliśmy. 

 

Obserwując białą czaplę w Plutach.

Kaczeńce w Zajkach.

 

Fot. Marta i Paweł Augustyn

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *