Talasopterapia w Grecji, Thalasso SPA Centre, Rodos

Zdrowotne walory morza były znane już znane starożytnym Grekom. Thalassa po grecku oznacza morze, therapeia to dbać, pielęgnować, leczyć. Zatem talasoterapia to kuracja wykorzystująca czynniki związane ze środowiskiem morskim. Likwiduje stres, przemęczenie, dostarcza skórze cennych pierwiastków. Ciekawe jest to, że zbawienne są wszystkie substancje pochodzące z morza, także morski klimat. Duże stężenie soli w wodzie ułatwia przenikanie minerałów do organizmu, sole magnezu rozluźniają mięśnie, likwidują cellulit. Bogate w mikro (też z greckiego) i makroelementy i witaminy algi odżywiają i ujędrniają skórę, są najczęściej w kosmetyce używanym w kosmetyce składnikiem maseczek. Z mułu i błota robi się oczyszczające maski na twarz i okłady na ciało działające przeciwcellulitowo. Piasek to naturalny scrub. Morskie powietrze z kolei, wolne od alergenów i zanieczyszczeń, zawiera cenny jod i aerozole solankowe mające zbawienny wpływ na układ oddechowy. Nawet szum fal to element talasoterapii, koi nerwy, wycisza, dlatego jest elementem doskonale wpisującym się w kompozycję muzyki relaksacyjnej.

Brzmi pięknie, uwielbiam pływać, nurkować, słuchać szumu fal i biegać lub spacerować po plaży. Ale zwykle na Rodos, wyspie na której spędzamy wakacje od kilkunastu lat, w greckim klimacie, w którym nawet iPhone wysyła komunikat, że trzeba go schłodzić przed użyciem, potrzebuję odpoczynku od słońca, wiatru i piasku. Rodzina niech sobie surfuje na tych kite’ach, a ja udam się na chwilę relaksu z wietrznego Prasonisi do klimatyzowanych pomieszczeń Ananeosis Thalasso SPA Centre w Atrium Prestige.
SPA mieści się w pięciogwiazdkowym hotelu Atrium Prestige, 20 minut samochodem z Prasonisi i godzinę z miasta Rodos. Czasem przyjeżdżam tu na zajęcia jogi. Na zewnątrz słońce mocno grzeje, ale kiedy tylko wchodzę do lobby owiewa mnie fala przyjemnego chłodu, kojąco działa widok błękitnego morza i delikatny szum kaskad i fontann.

Widok z hotelowego lobby

Talasoterapia i litoterapia w jednym
Spodobał mi się dwugodzinny zabieg Atlantique Spa Ritual by Thalgo, ponieważ jest inspirowany „morską litoterapią” oraz potęgą oceanów, łączy więc cudowny sposób lito i talasoterapię. Ankietę wypełniłam już kilka dni wcześniej, kiedy zapisywałam się na zabieg, więc teraz przebieram się w szatni i przychodzi po mnie przemiła terapeutka Rania. Zaprasza do gabinetu i pokazuje produkty, skarby morza i ziemi, których będzie używała.

Morskie kosmetyki i kryształy górskie gotowe do masażu

Zaczynamy od scrubu z koralowego piasku z wysp Bahama i białego kwarcu. Peeling jest bardzo delikatny i już wmasowywanie go jest bardzo przyjemne. Spłukuję się pod prysznicem i udaję się na hydromasaż. Zanim wejdę do wanny, Rania wmasowuje w moje wygładzone ciało mieszankę oleju migdałowego i kokosowego z ekstraktem z alg i oliwinem z Gujany Francuskiej. Oliwin to kamień pomagający utrzymać równowagę emocjonalną, redukujący stres i niepokój, jest bogaty w magnez i żelazo. Żeby pierwiastki dobrze się wchłonęły, relaksuję się w kąpieli z bąbelkami. Następny etap to masaż. Najpierw kremem z oleju orzecha babassu, fantastycznie rozpływa się, roztapia i nawilża przesuszoną słońcem, wiatrem i morską wodą skórę, jednocześnie wchłania się i nie pozostawia tłustego filmu. Potem energetyzującym kryształem górskim, czystą postacią kwarcu. Kryształ górski ma najsilniejsze działanie oczyszczające, oczyszcza ciało, umysł i pomieszczenia, zamienia negatywną energię w pozytywną, uwalnia skórę z toksyn i reguluje pracę organów wewnętrznych. Nazwa wywodzi się z greckiego krystallos czyli lód. I właśnie takich chłodzących właściwości się spodziewałam, a tu niespodzianka, kwarc jest rozgrzany. Ponieważ charakteryzuje się wysokim przewodnictwem cieplnym, paradoksalnie nie czuję gorąca jak po masażu kamieniami bazaltowymi czy wulkanicznymi, one długo utrzymują ciepło, a kwarc bardzo szybko je oddaje i już po chwili jest przyjemnie chłodny.

Mam wrażenie, że leżę na pokrytej różowym, koralowym piaskiem plaży, pływam w krystalicznym nomen omen oceanie. Czuję błogie orzeźwienie. Rania wkłada mi kamienie w dłonie, bym mogła czerpać z nich energię. Potem podkłada mi je pod plecy i masuje twarz i głowę – to dodatkowa opcja. Kiedy na koniec pyta jak się czuję, jestem w stanie tak głębokiej relaksacji, że nie mogę wydobyć słów. Wracam do rzeczywistości sącząc zimną ice tea z widokiem na błękit morza.

Polecam ten zabieg, jeśli nie w Grecji, to w gabinetach Thalgo w Polsce również jest dostępny, sprawdziłam.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *