Regeneracja po nartach 

Lubicie jeździć na nartach? Bo ja tak.  Narty, góry i śnieg  to moja miłość. Wszyscy wiemy, że do sezonu narciarskiego należy przygotować się kondycyjnie, nie tylko po to, by być w dobrej formie, ale też by zapobiec ewentualnym urazom. Wyjście prosto zza biurka na stok grozi kontuzją. Podobnie jak brak rozgrzewki. Niestety mało kto się do niej przykłada. A ortopedzi i fizjoterapeuci zacierają ręce. Powinniśmy zacząć co najmniej 2 miesiące wcześniej i ćwiczyć nie tylko mięśnie nóg, ale także mięśnie głębokie, by zapobiec przeciążeniom kręgosłupa. Kolejną ważną, a do tego bardzo przyjemną rzeczą, jest regeneracja po nartach. I nie mówię tu o regeneracji w barach apres ski, choć to jest rzeczywiście wyjątkowo przyjemne. 

 

Jak się zregenerować po nartach ?

Po całym dniu białego szaleństwa należy przede wszystkim rozciągnąć mięśnie, podobnie jak po bieganiu. Najbardziej przeciążone są oczywiście mięśnie łydek, pośladków i lędźwi, ale że ciało to całość, najlepiej zrobić ogólny stretching. I to co najprzyjemniejsze – masaż i relaks w strefie wellness. Nie każdy oczywiście ma do dyspozycji hotel z wypasem, jak my to nazywamy, ale czasem warto wybrać się na saunę i basen, ogólnodostępne obiekty znajdują się w wielu w wielu narciarskich miejscowościach. 

Z czego możemy korzystać w strefach wellness, by zlikwidować zakwasy i przygotować się do kolejnego dnia na nartach? Opowiem na przykładzie mojego pobytu w hotelu Baita Montana w Livigno we włoskich Alpach, w którym jest wzorowa strefa wellness.

Hydroterapia

Kąpiel w basenie działa rozluźniająco, na ciało zanurzone w cieczy działa siła wyporu… itd. OMG, pamiętam to jeszcze z podstawówki 🙂 w każdym razie w warunkach zmniejszonego ciążenia mięśnie łatwiej się rozluźniają, powolne pływanie pomaga usunąć  produkty przemiany metabolicznej i zlikwidować stany zapalne w mięśniach. Ja lubię znaleźć pod wodą dyszę masującą i rozmasować pod silnym strumieniem stopy, łydki i uda. Najczęściej w strefie wellness obok basenu jest też wanna z hydromasażem, woda zwykle jest w niej cieplejsza, można poleżeć w bąbelkach, czysta rozkosz! Oprócz dawania rozkoszy hydromasaż ma też wiele innych zalet, zmniejsza napięcie mięśniowe i działa relaksująco na system nerwowy, dzięki temu wrócimy z zimowych ferii spokojniejsi i zrelaksowani. Ja szczerze mówiąc tym razem basenu trochę unikam ze względu na rozkrzyczane włoskie bambini.

Ścieżka Kneippa

Ścieżka Kneippa jest rodzajem hydroterapii, w której naprzemiennie poddajemy się działaniu ciepła i zimna, by stymulować krążenie kończyn dolnych i regenerację mięśni. Według zaleceń najpierw spaceruję chwilę w wodzie o temperaturze 32 stopnie Celsjusza, potem w zimnej, 20 stopni. I tak kilka razy na przemian. Rzeczywiście czuje się to przyspieszone krążenie. Jako ostatni etap należy zawsze wejść do chłodnej wody. Po  tym zalecane jest skorzystanie z sauny fińskiej lub łaźni tureckiej.

Sauna fińska

W fińskiej saunie panuje temperatura 80 -110 stopni Celsjusza i bardzo mała wilgotność. Przegrzanie organizmu powoduje lepsze ukrwienie i poprawę procesów samoregulacji, zapobiega stanom zapalnym, usprawnia metabolizm i usuwanie toksyn, łatwiej pozbędziemy się zakwasów. Działa dobrze nie tylko na nasze ciało, ale i na psyche, poprawia samopoczucie, zmniejsza uczucie zmęczenia, poza tym przyjemnie jest wygrzać się po całym dniu spędzonym na mrozie. Niestety sauna nie jest dla każdego, ma wiele przeciwwskazań, na przykład choroby układu krążenia, tarczycy, nie mogą z niej korzystać kobiety w czasie ciąży i menstruacji.  

Grota lodowa

Po saunie należy schłodzić organizm, mój ulubiony sposób to wyjście na pole (sic!) i natarcie się śniegiem. Można wejść pod zimny prysznic lub tak jak tutaj w hotelu do groty lodowej. W grocie panuje  ujemna temperatura, sceneria jest adekwatna do nazwy, nacieram się lodem dla lepszego efektu. Zaczynam zawsze od stóp, potem nogi, dłonie, ramiona, w kierunku serca, następnie schładzam tułów, kark i twarz. Dzięki temu organizm wraca do właściwej temperatury, poprawia się ukrwienie, a przy okazji można się zahartować. 

Łaźnia turecka

Inaczej łaźnia parowa. Szczerze mówiąc wolę je od suchych saun,  po pierwsze temperatura nie jest tu aż tak wysoka, 44-47 stopni Celsjusza przy wilgotności 95%, a przede wszystkim dlatego, że są tu zwykle rozpylone olejki eteryczne, które uwielbiam. Idealne połączenie dużej wilgotności i ciepła pozwala rozluźnić spięte mięśnie, a rozluźnienie na poziomie ciała  powoduje również wyciszenie systemu nerwowego. 

Vitarium

To środowisko idealne, wysoka temperatura – 55-60 stopni Celsjusza, delikatna para wodna, naturalne olejki eteryczne, relaksująca muzyka wprowadzająca w medytacyjny nastrój koi umysł. Do tego uspakające niebieskie światło, niweluje bezsenność i niepokój, zielone relaksuje i rewitalizuje, żółte stymuluje funkcje wątroby, czerwone ma dobroczynny wpływ na na serce, płuca i mięśnie. Bardzo releksujące, działa na wszystkie zmysły, prawdziwa odnowa biologiczna, umysłowa i duchowa.

Podgrzewane ławy

Pamiętacie Bonifacego, który wylegiwał się na zapiecku, a Filemon nieustannie się dziwił, że można tak leżeć? W Baita Montana są podgrzewane ławy z ceramicznych kafelków, takie jak dawniej w kaflowych piecach. Przyjemne ciepło pozwala poleniuchować, zregenerować się i nabrać energii. Zupełnie jak Bonifacemu. 

Haloterapia

Haloterapii poświęciłam osobny wpis, to wykorzystanie dobroczynnych właściwości chlorku sodu. W strefie wellness w Baita Montana jest wyłożone blokami z soli himalajskiej  pomieszczenie, w którym oddychamy przesyconym solanką powietrzem, co pomaga zregenerować układ nerwowo-mięśniowy, oddechowy i wzmocnić odporność. A tak w ogóle jeśli nie mamy dostępu do basenu i saun, warto zrobić po intensywnej jeździe na nartach ciepłą kąpiel w soli, poprawia to ukrwienie skóry, mięśni i narządów wewnętrznych, przegrzewa zmęczone mięśnie, co powoduje ich  szybszą regenerację.

Singing in the rain – deszczownice

W Baita Montana i wielu strefach wellness, w których byłam są prysznice. Nie takie zwykłe, pod które wchodzimy, żeby się umyć, ale takie, że ma się ochotę śpiewać, bo mają wiele fajnych dodatków jak  masujące dysze, zmienne oświetlenie, a więc jesteśmy poddani chromoterapii, deszczownice, aromaterapeutyczne zapachy. Akurat ja nie przepadam za deszczownicami. 

Soul Massage 

Last but not least, masaż. Po intensywnym dniu na nartach idealny, likwiduje napięcie mięśni, usprawnia krążenie krwi, odprowadza limfę, redukuje ból. W  Baita Montana zauroczyła mnie po pierwsze nazwa, Masaż Duszy, po drugie opis zabiegu. Oparty jest na odkryciach Reicha i Lowena, którzy dowodzili głębokiego związku ciała, duszy i umysłu. Tak więc rozluźniając napięcia w ciele rozluźniamy się w pełnym tego słowa znaczeniu. Rytuał rozpoczyna się od masażu twarzy i głowy i to już działa niezwykle wyciszająco i relaksująco. Po całodziennym wysiłku na świeżym powietrzu od razu odpływam, wstaję wyjątkowo wypoczęta, wyciszona. Mięśnie po kilku dniach intensywnej jazdy są rozluźnione, gotowe na dalsze narciarskie ekscesy.

Uwielbiam narciarstwo przede wszystkim za to, że gdy jesteśmy w górach, nic innego się nie liczy. Ośnieżone szczyty, przestrzeń, krystaliczne powietrze. Plus wysiłek fizyczny, zdanie na własne umiejętności, no i zawsze fajne towarzystwo, wino i pyszne jedzenie Po tygodniu na nartach zawsze wracam jak nowonarodzona. 

A gdy jeszcze dodamy elementy odnowy biologicznej, basen, sauny, masaże, wrócimy w lepszej kondycji nie tylko fizycznej ale i psychicznej. Bo rozluźnimy napięcia w ciele, co przełoży się na uspokojenie systemu nerwowego, większą odporność na stres i lepszy nastrój. Oczywiście nie trzeba korzystać ze wszystkiego co jest dostępne w hotelu, za dużo bodźców jest niewskazane. Warto obserwować siebie i wybrać to, po czym dobrze się czujemy. 

Mam nadzieję, że dzięki moim radom i odpowiedniej regeneracji powrót do codziennych aktywności po zimowych feriach będzie dla dużo mniej traumatyczny. W każdym tego słowa znaczeniu. Czego Wam i sobie życzę. 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *