Uroczysko Siedmiu Stawów, Dolny Śląsk

Uroczysko Siedmiu Stawów to nie jest tylko luksusowy hotel SPA, to renesansowy zamek odrestaurowany z pietyzmem i zamieniony w swoistą galerię sztuki. Tutaj oddycha się pięknem. Współczesne ceramiczne formy wkomponowane są w każdy zakamarek zamkowych wnętrz, kamiennych schodów strzegą skrzydlate kobiety, w niszach i okiennych wnękach stoją ceramiczne amfory, które wydają się wciąż jeszcze wirować i wibrować na garncarskim kole, rzeźby komponują się nawet z przestrzenią basenu i jesiennego ogrodu pełnego spadających liści. Zamek eksponuje ceramikę artystów z wrocławskiej ASP, a dzieła sztuki z kolei podkreślają jego urodę i nadają nowoczesnego, designerskiego charakteru. Tutaj współczesność i historia przenikają się i uzupełniają. Czas nie ma już takiego znaczenia, można się zatrzymać, pozwolić chwili trwać i zachwycić się życiem.

 

Złota polska jesień, październikowy weekend. Przyjeżdżamy do Goli Dzierżoniowskiej już o zmroku. Otwieram drzwi na taras, oddycham powietrzem pełnym jesiennych aromatów, zapalam świece i wchodzę do naszego jacuzzi. Czekałam na ten pokój (101) kilka miesięcy. Jedyny z olbrzymim tarasem i wanną z hydromasażem. Było warto. Bulgoczące bąbelki pozwalają się zrelaksować, wiatr delikatnie porusza liśćmi, cisza koi duszę, gwiazdy migoczą. Chwilo trwaj.

Wellness

Strefa wellness znajduje się w osobnym budynku połączonym z zamkiem podziemnym przejściem. Zjeżdżam windą i przechodzę tam w szlafroku. Basen jest długi, można spokojnie popływać, jest pusto, kameralnie i cicho. I przepięknie, tutaj również jest przestrzeń na galerię ceramicznych rzeźb. Kontempluję ich piękno. Potem wygrzewam się chwilę w saunie i wychodzę na taras z widokiem na staw i złote o tej porze roku korony drzew, żeby pooddychać świeżym powietrzem i podziwiać cudny widok w blasku zachodzącego gdzieś między liśćmi słońca.

SPA by L’OCCITAN

Czas na zabieg. Bardzo lubię prowansalskie klimaty francuskiej marki z naturalnymi kosmetykami o pięknych aromatach. Wybrałam Boski Sekret Wiecznej Młodości Immortelle. Lata lecą, złudzeń nie mam, ale na pewno będzie przyjemnie. Zaczyna się od aromaterapii, wdycham kojącą woń lawendy, bergamotki i kwiatu pomarańczy i już duszą jestem wśród fioletowych pól Prowansji. Potem następuje nałożenie nawilżającej maski na stopy i peeling twarzy. Leżę i słucham sobie muzyki. Jest ona łagodnie rzecz ujmując nieco specyficzna. Dobrana przez L’Occitane nie podlega negocjacjom. A ja lubię czasami powybrzydzać i poprosić o zmianę ścieżki dźwiękowej na taką, która mi pasuje. A ponieważ nie można, staram się ją oswoić i polubić. I to dobry tok myślenia, bo po chwili zaczynam zauważać, że muzyka wpisuje się w tajemnicze zamczysko, słyszę średniowiecznie chorały, zawodzenia zamurowanych wedle legendy w zamku dziewic, a kościelne chóry w moich wyobrażeniach stają się śpiewami mnichów w otoczonym kwitnącą lawendą Opactwie Senanque. Masaż twarzy jest silnie liftingujący, wykonywany unikalną metodą marki, dość długi, po nim kosmetyczka nakłada mi na twarz pachnącą kwiatem Immortelle maseczkę i w tym czasie masuje mi dłonie. Świetny pomysł, bo w nich też gromadzi się stres. Zabieg wieńczy aromaterapia, tym razem czuję energetyzującą woń mięty, sosny i rozmarynu.

W murach SPA również galeria sztuki.

Relaksujący masaż aromakologiczny

Następnego dnia zabieram męża na relaksujący masaż aromakologiczny dla dwóch osób. Ja wcześniej jeszcze poprosiłam o peeling masłem shea. Warto przed zabiegiem przygotować skórę, zwłaszcza że tutaj kosmetyczka miesza peeling z ciepłym olejem i wmasowanie go w skórę jest naprawdę bardzo miłe. Swoją drogą to świetny pomysł do wykorzystania w domowym spa, wystarczy podgrzać olej kokosowy lub oliwę z oliwek, połączyć ze scrubem, który akurat mamy w swojej łazience i wmasować okrężnymi ruchami zaczynając od stóp a potem spłukać. Masaż, podobnie jak mój wczorajszy zabieg na twarz, rozpoczyna się od aromaterapii. Olejki eteryczne z lawendy, drzewa herbacianego i geranium koją duszę i umysł, ciało uwalniają od napięć. Terapeutka łączy techniki masażu klasycznego, balijskiego oraz chińskiej akupresury. Doceniam, że zadbano o widok pod łóżkiem, na surowej kamiennej podłodze ułożono drewnianą misę z bukietem suszonej lawendy. Pięknie. Sączące się cicho z głośników chorały gregoriańskie połączone z odgłosami natury przenoszą mnie nad rozlewiska Camargue, oczyma duszy widzę dziką przyrodę, białe konie i różowe flamingi. Kojące doznanie. Masaż kończy się energetyzującą aromaterapią. Jesteśmy odprężeni, odstresowani, mojego męża urzekły l’occitanowskie zapachy. Nieziemsko. Spa plus doznania estetyczne i duchowe w pięknym zamku wśród dzieł sztuki z niebanalną muzyką. Czego chcieć więcej.

Plusy:

Obcowanie ze sztuką, zachwycające wnętrza renesansowego zamku z wkomponowanymi w nie nowoczesnymi rzeźbami. Galeria sztuki.
Piękna strefa wellness, przestronny basen.
Zamkowy wielohektarowy park ze stawem. Świetne miejsce do spacerowania, biegania, medytowania czy sylwoterapii.
Blisko w niewielkie, kameralne Góry Sowie. Można je całe przedreptać w parę godzin. Jesienią śliczne. Jeszcze bliżej jest na Ślężę.
Pyszne, zdrowe jedzenie, także z certyfikatem vege, jarmuż, topinambur i inne cudowne warzywa z własnych upraw w kuchni.
No i świetne SPA by L’Occitane.

Minusy:

Nie jest tanio. Poza tym miejsce idealne.

Jarmuż we wszystkich kolorach z własnych upraw trafia na zamkowe stoły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *