ThaiSun Warszawa Mokotów

W dżdżysty, jesienny weekend po całym tygodniu pracy czuję, że mój kark jest wyjątkowo spięty, odczuwam silny ból szyi i barku. Okazuje się, że nowe tajskie SPA otworzyło swe podwoje przy alei Wilanowskiej. W niepozornym bloku nad Potokiem Służewieckim nie ma jeszcze tabliczki z nazwą, ale recepcjonista wychodzi po mnie osobiście i otwiera bramę, obiecując, że za chwilę znajdę się w Tajlandii. No cóż, mieszkanie na parterze, mimo kilku storczyków z supermarketu i posążków buddy nie oszałamia atmosferą. Po przejściu do strefy masaży jest jeszcze gorzej.  W dość przestronnym salonie umieszczono 4 materace poprzedzielane konstrukcją z bambusa i brazowymi zasłonami. Trochę zaniemówiłam. Wystrój zdecydowanie nie wprowadza w nastrój odprężenia. Raczej przygnębia.

 

Masaż pleców, ramion i głowy

Ze względu na silny ból karku zdecydowałam się na półtoragodzinny masaż pleców, ramion i głowy. Dostaję obszerne tajskie spodnie i kładę się na brzuchu. Drobna Tajka przykrywa mnie ręcznikiem i zaczyna od uciskowego masażu stóp i nóg, robi to całym ciężarem swojego ciała. Masaż pleców jest bardzo bolesny, jedyne słowo, które kobieta umie powiedzieć po polsku to pytanie „Boli?” Wbija łokcie w mój spięty kark, rozmasowuje barki, ramiona i przedramiona, koncentrując się nawet na spiętych mięśniach między palcami dłoni. Odczuwam zimno za sprawą mentolowo-kamforowego olejku, który, co prawda świetny na gorące i parne tajskie klimaty, w jesienną słotę jeszcze dodatkowo wychładza. Masaż szyi i głowy też mocny. Na koniec przyjmuję pozycję siedzącą, a terapeutka rozciąga mocno moje ciało, dosłownie od stóp do głów. To jest właśnie ta pasywna joga.

Efekt

Wychodzę obolała, wieczorem kark i szyja bolą mnie jeszcze bardziej niż przedtem. Nie mogę obracać głową. Na szczęście następnego dnia jest dużo, dużo lepiej. Zdaję sobie sprawę, że po jednym masażu ból nie przejdzie.

Czy polecam? Szczerze byłam mocno rozczarowana. Bardzo lubię piękny wystrój, zapachy olejków, kadzidełek, muzykę i intymność w SPA. Tutaj tego wszystkiego zabrakło. Słychać klientów w sąsiednich boksach za zasłoną, więc o intymności nie ma mowy. Sam masaż oceniam bardzo dobrze, ale porównując ten gabinet z innymi tajskimi salonami, gdzie ceny są podobne, raczej wybiorę ten, gdzie rzeczywiście  będę się mogła wyciszyć i przenieść na chwilę do Tajlandii.

Plusy:

Skuteczny masaż.

Możliwość zakupu naturalnych aromaterapeutycznych olejków,   scrubów i żeli. Zwłaszcza te o zapachu trawy cytrynowej przenoszą w klimat azjatyckiego SPA.

Minusy:

Wystrój.

Brak intymności, boksy oddzielone tylko zasłonami, słychać dzwoniące telefony, rozmowy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *