No Name Luxury Hotel & Spa, Łapsze Niżne

Do Łapsz Niżnych, urokliwej miejscowości położonej na Spiszu, docieramy we wrześniowy, ciepły wieczór. Wysiadam z samochodu i … krzyczę z zachwytu. Tylu gwiazd nie widziałam od czasu, gdy w sierpniową noc obserwowałam Perseidy na pustej plaży na jednej z greckich wysp. Mogłabym tak stać i patrzeć. W końcu wchodzę do hotelu, melduję się, taszczę ciężką walizkę i … kolejne zaskoczenie. Jak spod ziemi wyrasta przystojny, szarmancki Włoch, który oferuje pomoc, bo w hotelu nie ma windy. Nazajutrz dowiaduję się, że to właściciel, które wspólnie z żoną, Polką, byłą modelką, założył to niezwykłe miejsce.


Idziemy na kolację. Przyznaję, że z rezerwą podchodziłam do kulinarnej strony hotelu, no bo skąd włoska kuchnia w polskich górach? Teraz wszystko stało się jasne. Jedzenie przepyszne, smaki Italii wyrafinowane, fantastyczne wina i gdzieś między tymi śródziemnomorskimi klimatami nieśmiało przemycone elementy kuchni polskiej w najlepszym wydaniu.

Luksusowa harcówka

Sympatyczna recepcjonistka pokazuje mi dwa pokoje do wyboru. Bardzo miło. Biorąc pod uwagę zdjęcia z reklam i strony oraz nazwę, można by spodziewać się luksusu przez duże L. A ten luksus trochę przaśny, łóżko, stolik, „szafa” jak w harcówce z PRL-u. Adam Słodowy, zrób to sam z pniaków, patyków i prętów zbrojeniowych. Do tego żyrandol z kryształków, co miało chyba nadać stylu glamour. Glamour z Leroy Merlin. Za to łazienką jestem zachwycona. Wielka drewniana balia zamiast wanny, wyjątkowo komfortowa. Proszę o dodatkowy płyn do kąpieli i świece i spędzam tu wieczorami czas dużo przyjemniej i wygodniej niż w strefie wellnes.

Strefa wellness

Migocze kryształowy żyrandol, srebrzy się lustrzana mozaika w basenie i pod prysznicem. W góralskim wydaniu, z widokiem na smreki. To tyle, bo o ile o gustach się nie dyskutuje, to o wygodzie już można. W saunie fińskiej ławy są równie komfortowe jak łoża madejowe. Nie da się na nich leżeć. Przenoszę się na ławę obok. Umieszczona na jakiejś żerdzi, chybotliwa, niestabilna. Zdjęcia oddają ten klimat, są trochę nieostre, ale czasem muszę je robić z ukrytego smartfona. Pod prysznicem też luksusu nie ma. Jeśli można to nazwać prysznicem, bo jest to po prostu cienka rurka, z której leje się woda i  nie ma mowy o ustawieniu temperatury.

Masaż aromateraputyczny

Masaż aromaterapeutyczny można tu wybrać w wersji klasycznej lub relaksacyjnej. Po długich wędrówkach po pienińskich szlakach oczywiście decyduję się na klasyczny, mocniejszy, żeby zregenerować mięśnie. Do zabiegu pani proponuje mi tylko jeden zapach olejku, drzewo herbaciane i ylan-ylang. Na szczęście uwielbiam ten aromat, przenosi mnie do SPA w Malezji i przywołuje falę cudownych wspomnień. Terapeutka uciska punkty spustowe, niestety powinna informować, że wtedy należy zwrócić uwagę na oddech. To wcale nie takie oczywiste, a niezwykle istotne. Na koniec jeszcze poprosiłam o masaż twarzy. Wykonany na olejku z witaminą E. Bardzo przyjemny.

Plusy:

Przede wszystkim otoczenie. Jest pięknie, kameralnie, góry, smreki, cisza. Niedaleko w Pieniny.
Obsługa jest przemiła, rzadko spotyka się tak uczynne osoby. I to nie w taki hotelowy sposób, tylko ludzki, góralski.
Bardzo dobra włoska kuchnia z ukłonem w stronę regionalnej góralskiej.

Minusy:

Elementy wystroju, zwłaszcza w pokojach, patrz zdjęcia.
Bardzo niewygodne ławy w saunie.

Generalnie mimo pewnych niedociągnięć bardzo polecam. Kocham takie kameralne miejsca w otoczeniu czystej natury. Zwłaszcza z pysznym jedzeniem i miłymi ludźmi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *