Hotel SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie

Światem zaczęła rządzić jesień, a ja tak pragnę, cytując klasyka, uciec pociągiem od jesieni. Ale jesieni w mieście, burej, smutnej, dołującej i nacieszyć się jesienią piękną i złotą. Oraz rozgrzać się, rozluźnić i poprawić nastrój dzięki masażom w SPA. Dlatego wsiadam nie do pociągu wprawdzie, ale do samochodu i po trzech godzinach jazdy w strugach deszczu mijam historyczne pole Grunwaldu a zaraz potem moim oczom ukazuje się aleja obsadzona grabami o pożółkłych, lśniących po ulewie liściach. Już wiem, że znalazłam się w innym świecie. Wzgórza Dylewskie są przepiękne, zjawiskowe zwłaszcza o tej porze roku bukowe lasy oraz wzniesienia, z najwyższą w północnej Polsce Górą Dylewską (312m n.p.m.), sprawiają, że tutejszy park krajobrazowy nazywany jest małymi Bieszczadami. Jeżeli Mazury, to oczywiście jeziora. Z hotelu Dr Ireny Eris wiedzie szlak nad Jezioro Francuskie.  Skrywa ono mroczną historię, sięgającą aż czasów napoleońskich. Nie wspominając już o tym, że sam, bardzo rozległy teren hotelu i siedlisk jest bardzo malowniczy, ze stawem, Rybakówką, Gospodą Sielanka i okazałym danielem uganiającym się za damą swego serca.

Sam hotel jest niezwykle komfortowy, obsługa przemiła, a kuchnia pyszna, dostępne jest menu wegetariańskie. Ze strefy wellness nie korzystałam, mimo że jeszcze była otwarta, ale jakoś nie miałam na to ochoty w naszej nowej rzeczywistości.

Abhyangam i Shirodhara – masaże ajurwedyjskie

Melduję się w hotelu, chwila relaksu i idę na pierwszy zabieg. Szczerze mówiąc do SPA Ireny Eris przyciągnęły mnie właśnie masaże ayurwedyjskie. Kilka lat temu byłam na Panchakarma w Ayurweda Centre w Indiach i od tego czasu tęsknię za ajurwedą. Wchodzę do gabinetu. Przyciemnione światła, świece, hinduski wystrój, w tle słychać modlitewne, śpiewne mantry do Lakshmi, bogini szczęścia, a w nozdrza uderza woń ciepłego oleju sezamowego, kokosowego i słonecznikowego. I jestem w Indiach, taka namiastka w czasach, gdy dalekie podróże są praktycznie niemożliwe. O szyby dzwoni jesienny deszcz, a ja rozkoszuję się masażem. Zasiadam na specjalnym krześle, a Amun, teraputa ayurwedyjski z Indii, który pracuje tutaj już od kilkunastu lat masuje najpierw plecy i głowę ciepłymi olejami. Błogość i szczęście. Masaż głowy na początku bardzo rozluźnia. Tradycja masażu Abhyanga  ma kilka tysięcy lat, u jej podstaw stoi przekonanie, że człowiek zachowa zdrowie tylko wtedy, gdy dobre samopoczucie fizyczne pójdzie w parze z psychicznym. Masaż ma za zadanie przywrócić równowagę między ciałem a duszą i usunąć z organizmu wszelkie toksyny. Ma także odblokować wszystkie kanały energetyczne w ciele, by energia mogła swobodnie przepływać. Amun masuje też twarz, używa do tego ayurwedyjskiego kremu Kumkumadi zawierającego czysty szafran z Kaszmiru, skóra jest po nim wygładzona, nawilżona i wypoczęta. Na koniec głęboko relaksujący, wręcz wprowadzający w trans masaż  Shirodhara. Ze specjalnego naczynia Amun leje na moje czoło i włosy ciepły olej otwierając trzecie oko. Po zabiegu trochę ociekam tymi olejami, mam je pozostawić na skórze i wypoczywać przez conajmniej godzinę, żeby cenne składniki wchłonęły się w ciało. Jestem zrelaksowana, rozgrzana, pełna pozytywnych myśli, wypoczęta i nawet bębniący w szyby jesienny deszcz wydaje mi się piękny.

Łóżko do ajurewedyjskich masaży. W tle naczynie do Shirodhary. Ciepły olej leje się z niego odblokowując trzecie oko.

Mieszanka pachnących Indiami olejów oczyszcza i rozluźnia.

Masaż balijski

Następnego dnia wybieram się na Bali. Jak podróżować to podróżować. Made, filigranowa terapeutka z Indonezji wprowadza mnie do przytulnego pomieszczenia, w którym migoczą płomienie świec. Masaż zaczyna się od akupresury, terapeutka uciska deliktanie punkty na plecach i nogach, aby usprawnić przepływ krwi i limfy. Oszałamiająco piękny, ale subtelny zapach olejku monoi z gardenii tahitańskiej ma działanie aromaterapeutyczne, wycisza i poprawia nastrój. Made masuje mnie dłońmi, przedramionami, nawet łokciami, masaż jest bardzo głęboki i intensywny, polscy terapeuci zwykle wykonują ten masaż delikatnie, jako relaksację. Siada na łóżku i uciska moje plecy, czuję jak przestrzenie między kręgami się rozszerzają i kręgosłup staje się bardziej elastyczny, a plecy rozluźnione. Masaż stóp, będący nieodłącznym elementem azjatyckich rytuałów jest bardzo przyjemny. Na koniec masaż głowy, mocny, poprawiający ukrwienie, ale też głęboko relaksujący. Po półtoragodzinnym zabiegu czuję, że moja podróż na Bali była przepiękna. Balijska muzyka, cudowny zapach olejku monoi, intensywny i głęboki a jednocześnie bardzo głęboki i rozluźniający masaż. To też podróż w głąb siebie, bo przez dłuższy czas mam przysłonięte oczy, jestem ciepło opatulona ręcznikami i czuję się jak w kokonie. Wspaniały relaks.  

Zabieg na twarz

Jako że jestem w Instytucie Kosmetycznym królowej polskich kosmetyków, nie mogę pominąć pielęgnacji twarzy. Zabiegi dobierane są indywidualnie już w gabinecie.  Pani Joanna, kosmetolog, najpierw dokonuje diagnozy, mierzy poziom nawilżenia, obserwuje przebarwienia, unaczynienie skóry i na tej podstawie proponuje zabieg. Po dość długim, przyjemnym masażu twarzy leżę z algową maską. A na koniec dostaję “receptę” z kremami, peelingami i maseczkami, których potrzebuje moja skóra. Zawsze lubię kupować kremy w gabinecie kosmetycznym, kto jeśli nie kosmetolog lepiej doradzi przy wyborze kremu?

Aroma Candle Senses

Ostatniego dnia rano idę jeszcze na klasyczny masaż. Pani z recepcji proponuje masaż aromatyczna świecą, ponieważ naturalnych wosków nie trzeba zmywać, można spokojnie nałożyć ubranie i ruszać w drogę. Świetna myśl. Trafiam w ręce, dosłownie, sympatycznego i profesjonalnego fizjoterapeuty, pana Maćka, który rozmasowuje systematycznie i mocno mięsień po mięśniu. Cedrowa świeca pachnie obłędnie, deliktanie i otulająco, skóra jest po niej gładka i aksamitna. Taki klasyczny masaż z wszystkimi jego dobrodziejstwami plus zniewalający zapach i odżywiona skóra. Fantastycznie.  

No właśnie, czy da się uciec od jesieni? Ja twierdzę, że tak. Jadąc do SPA, poddając się masażom, by doenergetyzować ciało, wypocząć przed jesienno-zimowymi chłodami, doświadczyć pozytywnych wibracji. Dotlenić organizm i złapać trochę zdrowej energii od drzew na długich spacerach po leśnych szlakach.  

Plusy:

  • Zabiegi w Instytucie kosmetycznym są na najwyższym poziomie. Począwszy od rytuałów orientalnych, ajurwedyjskiego i balijskiego, aż po masaże wykonywane przez polskich fizjoterapeutów. Każdy z terapeutów, z którymi miałam do czynienia jest mistrzem w swoim fachu.
  • Bardzo miła atmosfera, personel profesjonalny, chętny do pomocy.
  • Fantastyczne restauracje, Oranżeria, Romantyczna ze slow food oraz Cafe Plotka. Jedzenie zdrowe i pyszne, dostępne menu wegetariańskie. Bardzo dobre i urozmaicone śniadania.
  • Przepiękne położenie, hotel znajduje się zaledwie 800 metrów od Góry Dylewskiej. Wokoło wiele rowerowych i pieszych szlaków 

Minusy:

  • Właściwie jedynym minusem są dość wysokie ceny.  Choć przyznaję, że adekwatne do jakości.

Fot. Marta Augustyn

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *