Herbarium Hotel & SPA

Parkujemy pod okazałym i pięknie odrestaurowanym dworem w Chomiąży Szlacheckiej na Kujawach. Gdy wchodzę do środka i rozglądam się, ciśnie mi się na usta cytat: „Marian, tu jest jakby luksusowo”. Pokój dostajemy w oficynie i pojawia się myśl, że szkoda, bo nie można będzie chodzić na basen w szlafroku. Nic bardziej mylnego. Budynki starego i nowego dworu oraz oficyny są połączone podziemnymi korytarzami, równie luksusowymi i marmurowymi jak wszystko inne. Nigdy się nie spotkałam z takim udogodnieniem. Rewelacja.

 

Dzień Kobiet w Herbarium. Wino jak przystało na okazję bardzo romantyczne. Doskonała kuchnia.

Hotel Herbarium mieści się na terenie posiadłości w Chomiąży Szlacheckiej, łączy się z nią czternastowieczna romantyczna i tragiczna historia sędziego kaliskiego, znanego jako Krwawy Diabeł Wenecki. Potem nastąpiły czasy świetności, rozbudowano dwór, powstał przepiękny park krajobrazowy i neogotycki kościółek na wzgórzu obok majątku. Historia powojenna to typowa droga od PGR-u do SPA z przerwą na działanie ośrodka kolonijnego. Zdewastowany dwór bardzo pięknie odnowiono, wzgórze, na którym stoi maleńki kościół obsadzono lawendą, założono także urokliwe ogródki z ziołami, na jeziorze wybudowano piękne drewniane pomosty. Sceneria wymarzona do ślubów. W kościółku na lawendowym wzgórzu lub w plenerze na pomoście. Jedyny minus to niestety hałaśliwe sąsiedztwo miłośników disco polo w domkach po drugiej stronie jeziora. Głośna muzyka niesie się po wodzie od rana do wieczora.

Strefa wellness

Urządzona z wielkim wyczuciem stylu. Szatnia przestronna i wygodna, prysznice z pachnącym melisą żelem. Wszystko z pięknego naturalnego kamienia. Basen z widokiem na park i jezioro, masującymi dyszami i whirlpoolem. Do saun schodzi się piętro niżej. Mnie najbardziej przypadła do gustu ziołowa sauna parowa, jest też fińska i infrared. Można zarezerwować na wyłączność ceremonię saunowania. Po rozgrzaniu się nacieram się lodem i relaksuję się w wypoczywalni wyłożonej bryłami soli z rozpylaną od czasu do czasu solanką. Byłoby cudownie, gdyby muzyka była bardziej relaksacyjna, a goście nie używali komórek i głośno nie rozmawiali. Mimo informacji, że jest to strefa ciszy.

 

Herbal Essence

Podoba mi się koncepcja SPA opartego na wyciągach z rodzimych ziół, kwiatów i owoców. Wybieram autorski masaż relaksacyjny Herbal Essence. Jest to bardzo kompleksowy masaż trwający aż 100 minut. Recepcja jest przepięknie urządzona, zasiadam na wygodnym, designerskim fotelu, dostaję do wypełnienia ankietę na temat rodzaju skóry, chorób, preferowanego stanu nacisku i moich oczekiwań. Wszystko jak najbardziej profesjonalnie i mam nadzieję na fantastyczny masaż z autorskimi procedurami, aromatami, rozpieszczeniem i otuleniem. Niestety, pod marketingowymi obietnicami nic się nie kryje. Ten zabieg to wielkie rozczarowanie.

Już sam gabinet jest nieprzytulny z zimnym, ledowym oświetleniem. Łóżko niezbyt wygodne, nie dostaję wałka pod kolana, ani czegoś pod głowę, więc na koniec wstanę z obolałym kręgosłupem lędźwiowym i szyjnym. Na razie wszystkie informacje muszę wyciągać siłą od masażystki. Jestem ciekawa, jakie olejki są wykorzystane w tym rytuale. Okazuje się, że to melisa, tymianek i rozmaryn. Kładę się na brzuchu, na plecach mam położony ciepły woreczek z pestkami wiśni. Trzy razy głęboko wdycham aromaterapeutyczne esencje, zanim zacznie się masaż. Terapeutka zaczyna od przykrycia mnie ciepłym ręcznikiem i uciskania kolejnych punktów na plecach. Przychodzi kolej na stopy i dłonie. Na koniec masaż głowy i twarzy. Bardzo delikatny, choć pisałam w ankiecie, że wolę mocny ucisk. Na oczach mam podgrzany woreczek z lawendą. Te ciepłe okłady są bardzo przyjemne. Niestety po chwili czuję na twarzy cytrusowy zapach i szczypanie, pytam, co to, dowiaduję się, że mleczko. Myślę, że może do zmywania twarzy i cierpliwie czekam, ale w końcu chcę wiedzieć, czy to już jest masaż, bo coraz bardziej mnie szczypie. Tak to już masaż. W końcu proszę o zmycie kosmetyku z twarzy. Kompletny brak dialogu i informacji. A spodziewałam się pełnego profesjonalizmu w SPA po standardzie hotelu. W Werbenie, restauracji w starym dworze, kelnerzy opisują każdy składnik przy serwowaniu bardzo wyszukanych i niezwykle smacznych potraw, są przemiłymi fachowcami. Może szkolenie z komunikacji zawita też do SPA. Z rytuału Herbal Essence wychodzę obolała, z podrażnioną skórą twarzy. Od uśmiechniętej pani recepcjonistki dostaję woreczek aromatycznej ziołowo-owocowej herbaty skomponowanej w Herbarium. Zresztą pysznej. To jeszcze pogłębia dysonans między poziomem zabiegu, a resztą dworskich usług.

Plusy:

Piękna strefa wellness, basen z widokiem na jezioro.
Solna wypoczywalnia sensoryczna z inhalacją z solanki.
Świetna kuchnia hotelowa.
Neogotycki kościółek na lawendowym wzgórzu tuż obok hotelu czyni go wymarzonym miejscem na śluby.

Minusy:

Bardzo kiepski poziom zabiegów w SPA.

Trudno się zrelaksować, mimo napisów „Strefa ciszy” dorośli ludzie głośno rozmawiają i używają telefonów w strefie relaksu, nawet w wypoczywalni sensorycznej.
Wielkim minusem, na który hotel niestety nie ma wpływu, jest notoryczny  hałas,  po drugiej stronie jeziora odbywają się imprezy disco – polo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *