Strona internetowa Vine Spa. Piękne zdjęcia obiektu w otoczeniu winnic, obiecujące nazwy zabiegów, na przykład ”Smak Shiraz” czy „W winie Merlot”. Polskie wina stają się coraz bardziej modne, ilość winnic w ciągu ostatnich kilku lat znacznie wzrosła. Jeśli tylko mam taką możliwość, wybieram polskie wina i zawsze jestem pozytywnie zaskoczona. Jadąc do, bądź co bądź, winnicy, nastawiałam się na degustację naszego białego i czerwonego. Niestety, z jakiegoś powodu nie serwują tu wina z winorośli rosnącej na terenie ośrodka.

Jest pierwszy wrześniowy weekend, cudowna, słoneczna pogoda. Głęboczek leży w malowniczym miejscu na Pojezierzu Brodnickim, na terenie winnicy, bezpośrednio nad jeziorem. Można się tu oddać lenistwu z lampką wina na hamakach czy łożach z baldachimami nad wodą, a można też spędzić czas bardzo aktywnie; rowery, kajaki, nordic walking. My zdecydowaliśmy się na spływ kajakowy Drwęcą, w parku krajobrazowym, który jest ostoją ptactwa wodno-błotnego i zachwyca bogatą i różnorodną florą. Polecam zostawić smartfona w hotelu i trenować mindfulness, czy jak kto woli, uważność.

Vine Spa czy integracja strukturalna?

Głęboczek słynie z relaksujących zabiegów z wykorzystaniem winogronowych olejków i peelingów, a także kąpieli w wyciągu z czerwonych winogron z lampką w dłoni. Już same nazwy zabiegów brzmią kusząco, jednak gdy dowiedziałam się, że po peelingu i kąpieli następuje tylko lekkie przemasowanie ciała, zrezygnowałam i postanowiłam wybrać coś o wiele mniej przyjemnego, ale skutecznego.

Terapia ATSI

Anatomy Trains Structural Integration to terapia na powięzi. Wykonuje ją w Głęboczku pan Sławek, bardzo profesjonalny i chętnie dzielący się swoją wiedzą terapeuta. Aby osiągnąć pełen efekt, należy wziąć serię 12 zabiegów, jednak warto poddać się jej nawet jednorazowo. Najpierw staję przed lustrem, pan Sławek ocenia ułożenie mojego ciała i przeprowadza szczegółowy wywiad. Po diagnozie stwierdza, że z powodu grawitacji powięź z przodu ciała opada i decyduje się na podniesienie jej. Polega to na bardzo mocnym rozmasowywaniu i rozciąganiu powięzi i mięśni powolnymi, silnymi ruchami. Zaczynamy od stóp, zaczynamy, bo pacjent nie leży biernie, ale współpracuje. W czasie masażu przyciągam i odwodzę stopę, zginam i prostuję kolano i ledwo wytrzymuję ból. Szczerze mówiąc jest to najbardziej bolesny masaż jaki miałam w SPA. W skali od 1 do 10 oceniłabym go na 7-8. Nareszcie ulga, koniec cierpienia, staję prosto i… nie mogę utrzymać równowagi, czuję, że ciężar ciała tak mocno przeniósł się na pięty, że prawie przewracam się do tyłu. Rehabilitant wyjaśnia, że to właśnie efekt podniesienia powięzi. Po chwili czuję się jakbym zeszła z jachtu albo z deski surfingowej. Z moją równowagą dalej jest coś nie tak. Pływam. Okazuje się, że do zmiany ustawienia ciała najdłużej przyzwyczaja się układ nerwowy. Gdy te zaburzenia mijają, czuję lekkość, równowagę, odprężenie. Fantastycznie!
Po dwóch dniach, na kolejnej sesji trzeba z kolei powięź z tylnej części ciała przesunąć ku dołowi, gdyż jest ona naciągnięta do góry przez tę opadającą z przodu. Masaż jest równie bolesny jak pierwszego dnia, największy ból odczuwam przy masażu stóp. Ale warto, już po dwóch sesjach lepiej czuję się w swoim ciele. Najchętniej poddałabym się całemu cyklowi. Pierwsze 4 zabiegi można wykonać dzień po dniu, następne najlepiej co tydzień, maksymalnie co 3. Polecam!

Terapia powięziowa w wodzie

Dla odprężenia poddaję się jeszcze terapii w zewnętrznym jacuzzi. Tutaj z kolei na ciało nie oddziałuje grawitacja. Unoszę się na wodzie dzięki poduszeczkom z pianki, pan Sławek rozciąga moje mięśnie, wszystko bardzo płynnie i powoli. Miało być przyjemnie. Jest odprężająco, owszem, ale woda jest za chłodna, wlewa mi się do uszu, mnie się akurat nie podoba.
ZOGA Face Integration
Świetnym uzupełnieniem ATSI jest ZOGA. Jest to autorska metoda terapii manualnej twarzy, która likwiduje napięcia w obrębie mięśni mimicznych, wygładza zmarszczki i koryguje asymetrię. Na ciało zwracamy wiele uwagi, uprawiamy sport, chodzimy na siłownię, poddajemy się masażom. A twarz zwykle traktujemy tylko kremami i maseczkami. I choćby były one z najwyższej półki, to nic nie zastąpi masażu. Kładę się na niezwykle komfortowym łóżku. Jest ono podgrzewane, leży się z wygodnie uniesionymi nogami i plecami, jak w miękkim, ciepłym, otulającym kokonie. Pani Agnieszka powolnymi, mocnymi ruchami rozmasowuje skórę, powięź i mięśnie twarzy. Sporo czasu poświęca głowie i szyi. Delikatnie rozmasowuje okolicę wokół oczu. W tle sączy się cicho muzyka. Powoli odpływam w stan alfa, „czuję się świetnie, ach jak przyjemnie” , cytując Korę. W końcu wracam do rzeczywistości i patrzę w lustro. Widzę szeroko otwarte oczy, podniesione powieki. Jak po dwutygodniowym urlopie. Gorąco zachęcam, decydujcie się na masaż twarzy, kiedy tylko macie możliwość. Maseczkę można nałożyć samemu.

Plusy:

Zabiegi w Głęboczek Vine Resort & Spa są na najwyższym poziomie. I jest ich bardzo duży wybór Każdy znajdzie coś dla siebie, od kąpieli w winie, alphaterapii, hammamu, masaży w wodzie, aż po dającą świetne rezultaty terapię powieziową. Jest basen, jacuzzi wewnętrzne i zewnętrzne, sauna fińska i parowa. Sam hotel położony jest w pięknej okolicy, bezpośrednio nad jeziorem, wokół którego jest mnóstwo urokliwych miejsc z hamakami, łożami z baldachimem, gdzie można poleniuchować. Dla aktywnych dużą atrakcją jest możliwość zorganizowania spływu kajakowego dopasowanego do indywidualnych potrzeb. No i kuchnia. Połączenie kuchni polskiej i śródziemnomorskiej, świeże ryby z okolicznych jezior, duży wybór win. A zimą trzaskający w kominku ogień.

Minusy:

Główną wadą Głęboczka jest to, że nie jest to miejsce kameralne, oblegają je głównie rodzice z dziećmi. Rozumiem, że może to być zarówno wadą jak i zaletą, ale gdy usiłujesz się zrelaksować w gabinecie i słyszysz odgłosy negocjacji rodziców z dziećmi, które nie chcą rozstać się z basenem, to cały czar pryska. Szkoda, że nie zadbano o akustykę. Każdy, a zwłaszcza rodzic potrzebuje czasem ciszy.