Fiński, język z grupy języków ugrofińskich, jest bardzo trudny, ale istnieje jedno fińskie słowo, które jest powszechnie znane we wszystkich językach. To oczywiście sauna. Na ponad 5 milionów mieszkańców przypada w Finlandii aż 2 miliony saun. Znajdują się nie tylko w domkach nad jeziorami, ale i w blokach, firmach, instytucjach, nawet w parlamencie oraz w fińskich ambasadach na całym świecie. Oficjalne sauny mają zarówno prezydent jak i premier. Oczywiście sauny istniały też w innych kulturach, ale to właśnie w Finlandii stały się kulturą narodową. To sacrum, jeszcze kilkadziesiąt lat temu wielu Finów rodziło się w saunie, tam obmywało się ciało po śmierci. Przez wieki sauna służyła oczyszczaniu ciała i duszy, obnażeniu się w każdym tego słowa znaczeniu, dlatego w Finlandii pójście z kimś do sauny to budowanie prawdziwych więzi. Tu rozmawia się o rzeczach ważnych, nie ma miejsca na small talk, tu podejmuje się ważne decyzje, przychodzi na randkę i spotkanie towarzyskie.
Midsummer night’s dream po fińsku
Ja nie lubię gorąca, długo nie wytrzymuję w wysokiej temperaturze, ale uwielbiam moment chłodzenia nagrzanego ciała i ten błogi stan po, to uczucie oczyszczenia ciała i umysłu, przyspieszonej cyrkulacji krwi i lekkiego rozleniwienia. I wyobraźcie sobie, że ten stan ma w Finlandii specjalne określenie – saunanjalkeinen i jest społecznie akceptowaną wymówką, żeby nic nie robić przez resztę dnia.
Zawsze marzyłam o oglądaniu białych nocy, nocnych kąpielach w jeziorze po wyjściu z sauny. W tym roku udało mi się je spełnić. Jest to też marzenie większości Finów, okres przesilania letniego celebrują najczęściej nad wodą na łonie natury w swoich domkach. My również spędzamy kilka dni nad jeziorem w drewnianej chatce z sauną oczywiście, innych nie ma. Ku mojemu zdziwieniu na terenie ośrodka, w którym jest zaledwie kilka domków, żeby było jasne każdy ze swoją własną sauną, oprócz tego jest jeszcze kilka innych saun: największa wieczorna sauna, rozpalana od 16.00 do późnej nocy, sauna nad jeziorem z zejściem prosto do wody i dwie małe sauny dymne. Co ciekawe sauny elektryczne nie są tutaj oczywistością. Nasza mała sauenka ma piec na drewno i trzeba w nim rozniecić ogień przy pomocy brzozowych szczap, a potem regularnie do niego dokładać. Rozpalamy w piecu codziennie, robi się to takim naszym wieczornym rytuałem. Najprzyjemniejszym momentem jest dla mnie wchodzenie później do chłodnego jeziora i relaks na ławeczce na pomoście, wpatrywanie się w toń wody i jasne, bladoszaroliliowe nocne niebo. Ekstaza.
No dobrze, prawie ekstaza, bo psują ją trochę komary. Urok Skandynawii. W ciągu dnia z kolei pływamy łódką, ja się opalam i czytam, mój mąż łowi szczupaki, które smaży potem na maśle. Przepyszne, na drewnianej werandzie zjadamy je potem ze świeżo upieczonym przez naszą gospodynię chlebem i z białym winem.
Juhannus w saunie Loyly
Do Helsinek przyjeżdżamy w wigilię Juhannusa, odpowiednika naszej Nocy Świętojańskiej, najkrótszej nocy w roku. Jest piątek, sklepy i większość restauracji zamknięta, miasto jest kompletnie wymarłe. Juhannus to największe święto w Finlandii, celebruje się je głownie w łączności z naturą w domkach letniskowych nad jeziorami, saunując, paląc ogniska, tańcząc i ciesząc się z nadejścia krótkiego lata. My postanowiliśmy spędzić ten wieczór w przepięknej saunie Loyly przy promenadzie na brzegu Zatoki Fińskiej.
Sauna Loyly to architektoniczne zjawisko. Jest ultranowoczesna, ale nowoczesnością przyjazną dla środowiska, wtapiającą się w krajobraz, wykorzystującą naturalne materiały, brzozę i świerk, które stopniowo ciemniejąc, zmieniają konstrukcję w olbrzymią skałę na brzegu morza. Ciekawą bryłę Loyly widać już z daleka, w miarę jak się zbliżamy muzyka staje się coraz głośniejsza, a po chwili naszym oczom ukazuje się największa imprezownia w mieście, w drugiej części budynku jest restauracja i te dwa światy się przenikają. Spragnione lata dziewczyny w zwiewnych sukienkach, ryzykując hipotermię, plotą wianki, tańczą przy głośnej muzyce, do baru spora kolejka, turyści swobodnie przechodzą do saunowej części tarasu i podziwiają wskakujących do lodowatego Bałtyku amatorów saunowania. Ja zrobiłam rezerwację seansu 2 tygodnie wcześniej i bardzo dobrze, wszystko na dziś zabukowane. Niestety, ponieważ sauna jest koedukacyjna trzeba mieć na sobie strój kąpielowy. W saunie suchej około dwudziestu stłoczonych i spoconych osób. Wyobrażałam sobie saunę w Finlandii jako sacrum właśnie, święte miejsce ciszy i relaksu. To nie tutaj. Tutaj jest impreza. Głośna muzyka, młode Finki na całe gardło śpiewają ulubione kawałki ukazując piercingi na językach, panowie polewają rozgrzane kamienie rozchlapując naokoło wodę. Loyly po fińsku oznacza właśnie parę, która unosi się po tym jak spryskamy nią rozgrzane w saunie kamienie.
Długo nie da się tu wytrzymać. Idziemy odetchnąć, mościmy się przy rozpalonym kominku na wygodnych sofach i bujanych fotelach i wpatrujemy się w ogień i w wody Bałtyku. Jest późny wieczór, ciągle jasno. Bardzo jestem ciekawa sauny dymnej, nigdy przedtem w takiej nie byłam. Na ławach z czarnego drewna siedzi zaledwie kilka osób, zapach jak w wędzarni, nawet wielkie okno jest lekko osmalone, jakoś tak ponuro i chyba nie chcę się uwędzić, uciekam. Najfajniejsza dla mnie jest Cube Sauna, niewielka przeszklona od strony morza kostka, w której pięknie pachnie drewnem, można siedzieć i patrzeć na fale. Na koniec chłodzę się w Bałtyku, lodowata, niezbyt czysta woda to jednak zupełnie inne doznanie niż chłodne krystaliczne jezioro. Świetnie rozumiem dlaczego większość Finów świętuje Juhannusa w swoich domkach letniskowych w ciszy na łonie natury.